piątek, 20 września 2013

Korepetycje po mojemu, to znaczy jak?

Może w wielkim skrócie powiem jak to się wszystko zaczęło. Nie będę ukrywać, że nie byłam fanką matematyki w szkole. Nie byłam mistrzem, który udziela się w matematycznych konkursach. Nic z tych rzeczy! Wszystko zaczęło się w liceum, kiedy tłumaczyłam znajomym trudne zagadnienia. Później przyszły studia... i dokładnie wtedy, doszłam do wniosku, że korepetycje to jest to, co uwielbiam! Wtedy też zauważyłam, że wysiłek włożony w lekcje matematyki w liceum nie poszedł w las. Zaczęłam tłumaczyć. Najpierw znajomym, później znajomym znajomych, chłopakowi, koleżance rodziców... chyba każdemu ;)

A jak to robię?
Podobno bardzo obrazowo i cierpliwie. Na przykładach, rysunkach, codziennych przedmiotach... po prostu tak, żeby osoba, która siądzie na klasówce od razu skojarzyła sobie zadanie z moim przykładem. Dużo chwalę, motywuję i uwielbiam poznawać swoich uczniów na korkach.
A w wyjątkowych sytuacjach odchodzę od biura i uczę na kanapie z kubkiem gorącej herbaty w ręce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz